niedziela, 7 lipca 2013

Bransoletka celtycka na III DLWC

Odbyły się wczoraj pierwsze z naszych warsztatów na DLWC. Bransoletka celtycka, wyplatana wzorem ósemkowym. Wzór ósemkowy wygląda o tak:


Wyplatałyśmy nasze bransoletki z nieco innego materiału - jako, że sznurek o przekroju płaskim nie jest najwygodniejszym możliwym, pracowałyśmy na takim o przekroju okrągłym.
Pracę zaczęłyśmy w ekipie zwiększonej, cztery uczestniczki i ja:



Jak widać, węzły są techniką wymagającą najwyższego skupienia. Jak zwykle, w trakcie pracy okazało się, że wypleść to jedno, a powyrównywać i pozaciągać to drugie... 
Ze względu na bogatą ofertę warsztatową dwie z uczestniczek opuściły mnie nieco wcześniej, biegnąc już na coś kolejnego (ale w nowych bransoletkach, obowiązkowo już na sobie), więc nie udało mi się udokumentować ich prac. Ogólnie, muszę powiedzieć, że jedyne, co mi się na tych warsztatach nie udało, to zdjęcia. Zaraz pod tym tekstem wpakuję fotkę, która ukazuje, jak wygląda człowiek, który przez 3 godziny starannie dociągał węzły, podczas gdy pora robiła się coraz drastyczniej obiadowa, a z korytarza dochodził upojny zapach ruskich pierogów... i mój błąd polega na tym, że nie udokumentowałam sceny, kiedy, już po warsztatach, uczestniczki, wcinając pierożki, chwaliły się gotową biżuterią. Wierzcie mi na słowo, gdy tylko dostałyśmy jeść, zaraz nam męczeńskie miny przeszły. 




Taaaak, wyrównywanie wyplecionej taśmy może być wręcz bolesne. Sprawdziłam na sobie, bywa takie.


Montaż okuć i zapięć.


No i gotowe "biżuty".

Jak teraz patrzę na tę fotkę, w tym spojrzeniu, wycelowanym w dzieła doszukuję się śladu zmęczonej satysfakcji. On tam jest, przynajmniej na warsztatach dawał się odczuć ;)
Miśka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz